Misja: człowiek Uroda i medycyna – 1/2019

Ale wejście na rynek amerykański nie jest łatwe...
Bariera wejścia jest ogromna, szczególnie finansowa. Z drugiej strony, dzięki tym barierom na rynek dostają się tylko najlepsze i najbardziej bezpieczne produkty. Rynek amerykański słynie pod tym względem z bezpieczeństwa. Wszyscy powołują się na certy katy FDA, bo one dają gwarancje i dla lekarzy i dla pacjentów. Wsparcie naszych partnerów jest tutaj bardzo istotne. Obecnie mamy już zaawansowane procesy certyfikacyjne i rozważamy różne strategie rozwojowe.

U nas o takie gwarancje trudno...
Bo u nas, podobnie jak w całej Europie, praktycznie nie ma barier. Mamy ogromny napływ technologii i produktów, za którymi nie idą badania czy doświadczenie. Na targach, zresztą nie tylko azjatyckich, można kupić dwadzieścia kopii wiodących urządzeń, które nie tylko nie dają żadnych gwarancji bezpieczeństwa dla pacjenta, ale z daną technologia mają niewiele wspólnego.

To chyba jedno z większych zagrożeń dla naszego rynku.
Niestety, to odbija się na całej opinii o medycynie estetycznej. Jeśli urządzenie jest niesprawdzone, a do tego posługuje się nim ktoś nieodpowiednio wyszkolony, to efekty zabiegu są wątpliwe. A możliwość działań niepożądanych – ogromna. I powstaje opinia, że laser nie działa lub dochodzi do powikłań.

A więc odbija się to na pacjentach.
Dlatego coraz głośniej mówimy, że pacjent musi się zastanowić gdzie i do kogo idzie. Przecież zabiegi estetyczne nie ratują życia. Jeśli chcemy sobie coś poprawić żeby lepiej wyglądać, to musimy sprawdzić wszystkie czynniki, które mają nam to zapewnić. Przebadana i sprawdzona technologia, dobra jakość sprzętu i wyszkolony terapeuta to podstawa. A mówiąc o szkoleniu nie mam na myśli instrukcji obsługi urządzenia przekazanej przez handlowca, ale pełne szkolenie zabiegowe, przeprowadzone przez praktyka, który na tym sprzęcie pracuje, ma osobiste doświadczenia, potrafi zwrócić uwagę na istotne elementy kwalifikacji pacjentów i wykonywania zabiegu.

To cały system wsparcia sprzedaży na który pewnie nie każdego stać.
My też moglibyśmy sprzedawać przypadkowy sprzęt. Co za problem – kupić tanio, wmówić komuś, że działa i liczyć marżę... Ale przecież nie o to chodzi! My bierzemy odpowiedzialność za to, co wprowadzamy na rynek. Jeśli moimi partnerami są rmy znane na całym świecie, mające własne technologie, patenty, lata badań, międzynarodowe certy katy, to mogę zagwarantować, że produkt działa tak jak napisano, jest skuteczny i bezpieczny. To kwestia perspektywy – byliśmy na tym rynku 12 lat temu, jesteśmy dzisiaj i będziemy za kolejne 12 lat! I chcemy zasłużyć na zaufanie klientów i ich pacjentów. Na szczęście jest sporo firm, naszych dobrych konkurentów, które myślą podobnie i też czują się odpowiedzialne za rozwój rynku.

Wiele mówi się ostatnio o bezpieczeństwie w kontekście wypełniaczy. Czy w zakresie zabiegów sprzętowych występuje ten problem?
Są zabiegi kosmetyczne, takie choćby jak usuwanie nadmiernego owłosienia, redukcja cellulitu, ujędrnianie skóry za pomocą podczerwieni, czy stymulacja tkanek za pomocą fali akustycznej, które kompetentnie wykona dobrze wyszkolona osoba z wykształceniem kosmetologicznym. Ale jest cała grupa estetycznych zastosowań laserów i innych urządzeń, które dedykowane są do bardziej inwazyjnych zabiegów. Nie wyobrażam sobie, by wykonywać je bez odpowiedniej kwalifikacji pacjenta, wywiadu lekarskiego, oceny ogólnego stanu zdrowia. My kładziemy ogromny nacisk na bezpieczeństwo i szkolenia w każdym segmencie: kosmetologów, fizjoterapeutów, pielęgniarek i lekarzy. Sprzedając sprzęt, np. typowo medyczny laser CO2, chcemy wiedzieć dokładnie kogo będziemy szkolić i kto będzie na nim pracował.

Dla ITP liczy się także to jacy jesteśmy od środka – witalność, wpływ na innych, świadome życie. To nasza wspólna przyszłość.

Na końcu jednak znów wiele zależy od pacjenta.
Oczywiście. Mówiłam już – jeśli chcesz wydać pieniądze by lepiej się czuć i wyglądać, sprawdź kto i co będzie ci robił, żeby nie wpaść w kłopoty. Edukacja pacjentów to podstawa. Z drugiej strony zawsze powinna nam się zapalić czerwona lampka jeśli cena zabiegu czy usługi w ramach medycyny estetycznej jest zbyt niska. Może to wynikać z niskich kwalifikacji operatora czy niskiej jakości produktu.

Skoro jesteśmy już przy sprzęcie. Co było hitem mijającego roku?
Z naszego punktu widzenia nowa, trzecia generacja Za ro. To znany od lat i do dzisiaj bardzo ceniony standard ujędrniania skóry. Marka popularna wśród kosmetologów i pacjentów. Myślę, że to kwintesencja filozofia firmy ITP – synonim dbania o siebie w mądry, naturalny sposób. Cała nasza aktywność skupia się na poszukiwaniu technologii i narzędzi, które pomagają nam czuć się zdrowo i wyglądać lepiej, ale naturalnie.

W powszechnej świadomości medycyna estetyczna ciągle kojarzy się z przerabianiem siebie, czasem wręcz karykaturalną zmianą wyglądu.
Może tak było kiedyś. Dzisiaj mamy wiedzę i narzędzia do opóźniania efektów starzenia i niwelowaniu problemów estetycznych. I żeby było jasne – nie ma cudownej kapsuły czasu, która przywróci nam młodość. Ale są metody, które w rękach dobrego, myślącego specjalisty, dbającego o własny rozwój zawodowy – bo tu każdy rok przynosi setki nowości! – pozwalają prowadzić pacjenta tak, że wygląda i czuje się lepiej.

Ale to wymaga pracy nie tylko ze skórą.
Ma pan rację. Od lat staram się patrzeć na człowieka całościowo. Nie tylko jak wygląda, ale w jakiej jest kondycji, a nawet więcej – w jakiej kondycji są jego komórki. Bo jeśli ktoś ma problem z łysieniem, dręczy go cellulit, nie może poradzić sobie z otyłością, to są znaki, że coś złego dzieje się w jego organizmie. I nie jest to tylko kwestia braku akceptacji siebie, tylko problem natury medycznej. Dlatego nie chodzi o to tylko by zlikwidować zmarszczkę czy dodać włosów. Przyszłość to medycyna stylu życia – odżywianie, aktywność fizyczna, stymulowanie mózgu, sen. Dopiero na tym tle można sensownie zajmować się problemami estetycznymi.

Widzę błysk w Pani oczach. Chcecie pomagać ludziom i na tym poziomie?
Lubię poszerzać swoje horyzonty, zdobywać nową wiedzę. Dlatego tak wielką wagę przykładamy do spotkań ze światowej klasy specjalistami, pomagamy naszym lekarzom wymieniać doświadczenia z najlepszymi. Prawdziwy guru nie jest zazdrosny, nie boi się dzielić wiedzą. A jeśli robi coś od 20 lat, to naprawdę wie o czym mówi. Ostatnio fascynuje mnie zagadnienie utraty owłosienia i przeszczepy włosów. To ogromny problem, ale świadomość pacjentów jak sobie z nim radzić jest ciągle bardzo nikła. Niedawno byłam na szkoleniu z polskimi lekarzami u doktora Glenna Charlesa na Florydzie, który od prawie 30 lat zajmuje się tym problemem, wykonując obecnie przeszczepy urządzeniem SmartGraft. Pokazał nam jak wiele można zrobić jeśli zacznie się działać wcześniej, gdy tylko pojawią się pierwsze oznaki utraty włosów, np. u mężczyzn zakola. To właśnie kwestia holistycznego podejścia, całego stylu życia, który wpływa na zahamowanie utraty włosów, wzmacnianie ich. Potem przychodzi czas na przeszczepy, z czasem zabiegi uzupełniające, maskujące. To taki włosowy anti-aging, który będziemy rozwijać w nadchodzącym roku.

A więc jedno z waszych wyzwań to misja: włosy?
Tak, ale to przykład podejścia do problemu. Moglibyśmy sprzedać kilka maszyn do przeszczepów i zająć się czymś innym. Długofalowo nie chodzi jednak o to, by „zaszpachlować” pacjenta na wierzchu. To nie jest ITP STYLE! Liczy się to jacy jesteśmy także od środka – witalność, oddziaływanie na innych, świadome życie. Wierzymy, że to jest nasza, wspólna przyszłość.